sprzętem napisał swój ważny traktat filozoficzny, który uczynił z niego ważną osobistość.
Udał się do parku, gdzie próbował pisać, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Zbyt pazernie zjedzone jedzenie przynosiło teraz swoje skutki – mężczyznę zaczął boleć brzuch i źle się poczuł. Myślał o Bogu, który na niego właśnie zsyła wszystkie nieszczęścia świata; który raz podszedł do niego, ale więcej się nim nie zajmuje.
Wtedy też na ławkę obok mężczyzny przysiadł się starszy pan. Narratora zaintrygowało, że trzymał on gazetę w inny, niż wszyscy sposób. Uznał, że staruszek ma tam jakieś ukryte akta. Żeby zagaić rozmowę, zaproponował mu papierosa (którego nie miał). Okazało się, że starszy pan ma bielmo na oczach i niedowidzi. Pisarz zaczął okłamywać człowieka, zmyślając niestworzone historie o jednym z mieszkańców miasta. Twierdził, że był on przez dziesięć lat ministrem w Persji, a jego córka posiada trzysta niewolnic. Szybko jednak zdenerwowała go łatwowierność i naiwność staruszka, i przepędził go z ławki. Gdy starszy pan się oddalił, mężczyzna zaczął przysypiać, jednak obudził go policjant.
Narrator postanowił napisać podanie o pracę do kupca w Groenlandserze. Po powrocie do domu zastał na stole kartkę od swojej gospodyni, która domagała się uiszczenia zaległego czynszu oraz rychłej wyprowadzki lokatora. Ten usiadł na fotelu na biegunach i zasnął.
Obudził się o piątej nad ranem. Do jego głowy zaczęły nachodzić pomysły literackie. Szybko zapisał około dwudziestu stron. Podekscytowany mocno swoim geniuszem postanowił złożyć wymówienie swojej gospodyni i zanieść tekst do redakcji. Zabrał z pokoju odzież i kołdrę i wyszedł, zostawiając list.
W mieście zapakował kołdrę, by nie wyglądać jak kloszard. Zaniósł do gazety swój tekst. Po południu udał się do redaktora naczelnego,
Udał się do parku, gdzie próbował pisać, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Zbyt pazernie zjedzone jedzenie przynosiło teraz swoje skutki – mężczyznę zaczął boleć brzuch i źle się poczuł. Myślał o Bogu, który na niego właśnie zsyła wszystkie nieszczęścia świata; który raz podszedł do niego, ale więcej się nim nie zajmuje.
Wtedy też na ławkę obok mężczyzny przysiadł się starszy pan. Narratora zaintrygowało, że trzymał on gazetę w inny, niż wszyscy sposób. Uznał, że staruszek ma tam jakieś ukryte akta. Żeby zagaić rozmowę, zaproponował mu papierosa (którego nie miał). Okazało się, że starszy pan ma bielmo na oczach i niedowidzi. Pisarz zaczął okłamywać człowieka, zmyślając niestworzone historie o jednym z mieszkańców miasta. Twierdził, że był on przez dziesięć lat ministrem w Persji, a jego córka posiada trzysta niewolnic. Szybko jednak zdenerwowała go łatwowierność i naiwność staruszka, i przepędził go z ławki. Gdy starszy pan się oddalił, mężczyzna zaczął przysypiać, jednak obudził go policjant.
Narrator postanowił napisać podanie o pracę do kupca w Groenlandserze. Po powrocie do domu zastał na stole kartkę od swojej gospodyni, która domagała się uiszczenia zaległego czynszu oraz rychłej wyprowadzki lokatora. Ten usiadł na fotelu na biegunach i zasnął.
Obudził się o piątej nad ranem. Do jego głowy zaczęły nachodzić pomysły literackie. Szybko zapisał około dwudziestu stron. Podekscytowany mocno swoim geniuszem postanowił złożyć wymówienie swojej gospodyni i zanieść tekst do redakcji. Zabrał z pokoju odzież i kołdrę i wyszedł, zostawiając list.
W mieście zapakował kołdrę, by nie wyglądać jak kloszard. Zaniósł do gazety swój tekst. Po południu udał się do redaktora naczelnego,