po wypiciu wody. Upadła jego wiara w sens ludzkiej uczciwości i moralności.
By móc dokończyć jeden z artykułów, musiałby mieć świecę, żeby móc pracować w nocy. Udał się zatem do kawiarni, by stamtąd pożyczyć pieniądze. Nie zastał jednak szefa. Wyszedł i wtopił się w tłum, który cieszył go swoją śmiałością i witalnością. Gdy będąc wśród ludzi, zrozumiał swoje ubóstwo, zaczął ich obserwować i skupiać uwagę na ich wadach. Tłum powoli go brzydził. Postanowił zatem udać się do domu. Po drodze napotkał na swej drodze prostytutkę. Ta chce mu się oddać nawet bez zapłaty, jednak on odmawia, bo czuje wstręt do samego siebie i do desperacji dziewczyny. Na odchodnym okłamuje dziewczynę, że jest pastorem.
Gdy wrócił do domu, zrozumiał, że jest tak ciemno, iż nie będzie w stanie już dziś nic napisać. Wychodzi zatem na ulicę, by móc pisać w świetle latarni. Z powodu zimna i wycieńczenia nie może jednak zebrać myśli. Wchodzi z powrotem do domu i kładzie się spać.
Pisanie nie szło mu również następnego dnia. Przesiedział go prawie bezczynnie przy stole, próbując sklecić parę zdań. Pod wieczór położył się i zaczął ssać palec. Z głodu przyszła mu do głowy pewna myśl. Ugryzł mocno kciuka, aż do krwi. Przestraszył się jednak swojego czynu i obandażował palca szmatką. Wróciła mu pełna przytomność umysłu.
W celu zdobycia świeczki, bohater poszedł do sklepu, w którym kiedyś zawsze kupował chleb za gotówkę. Ekspedient pomylił się i wydał mu resztę, należną poprzedniej klientce. Mężczyzna początkowo zdziwił się, jednak wziął pieniądze i natychmiast poszedł coś zjeść. Wszedł do garkuchni i zamówił befsztyk. Jadł go szybko, łapczywie i dlatego zaraz po wyjściu z baru zaczął wymiotować. Zawładnęło nim także poczucie, że jest winien kradzieży. Pieniądze, które miał, jawiły mu się jako zbrukane.
Pod jego
By móc dokończyć jeden z artykułów, musiałby mieć świecę, żeby móc pracować w nocy. Udał się zatem do kawiarni, by stamtąd pożyczyć pieniądze. Nie zastał jednak szefa. Wyszedł i wtopił się w tłum, który cieszył go swoją śmiałością i witalnością. Gdy będąc wśród ludzi, zrozumiał swoje ubóstwo, zaczął ich obserwować i skupiać uwagę na ich wadach. Tłum powoli go brzydził. Postanowił zatem udać się do domu. Po drodze napotkał na swej drodze prostytutkę. Ta chce mu się oddać nawet bez zapłaty, jednak on odmawia, bo czuje wstręt do samego siebie i do desperacji dziewczyny. Na odchodnym okłamuje dziewczynę, że jest pastorem.
Gdy wrócił do domu, zrozumiał, że jest tak ciemno, iż nie będzie w stanie już dziś nic napisać. Wychodzi zatem na ulicę, by móc pisać w świetle latarni. Z powodu zimna i wycieńczenia nie może jednak zebrać myśli. Wchodzi z powrotem do domu i kładzie się spać.
Pisanie nie szło mu również następnego dnia. Przesiedział go prawie bezczynnie przy stole, próbując sklecić parę zdań. Pod wieczór położył się i zaczął ssać palec. Z głodu przyszła mu do głowy pewna myśl. Ugryzł mocno kciuka, aż do krwi. Przestraszył się jednak swojego czynu i obandażował palca szmatką. Wróciła mu pełna przytomność umysłu.
W celu zdobycia świeczki, bohater poszedł do sklepu, w którym kiedyś zawsze kupował chleb za gotówkę. Ekspedient pomylił się i wydał mu resztę, należną poprzedniej klientce. Mężczyzna początkowo zdziwił się, jednak wziął pieniądze i natychmiast poszedł coś zjeść. Wszedł do garkuchni i zamówił befsztyk. Jadł go szybko, łapczywie i dlatego zaraz po wyjściu z baru zaczął wymiotować. Zawładnęło nim także poczucie, że jest winien kradzieży. Pieniądze, które miał, jawiły mu się jako zbrukane.
Pod jego